Pisząc o naturalnych kosmetykach muszę podkreślić jedną
znaczącą rolę każdego naturalnego kosmetyku, po który sięgam. To, że nie może on szkodzić to sprawa
oczywista. Ja podchodzę trochę do kosmetyków jak do leków. Muszą także zachowywać zdrowie skóry, a jak zajdzie
taka potrzeba to i leczyć. Pewnie sądzicie, że spełnieni e tego ostatniego
warunku jest bardzo trudne o ile nie niemożliwe.
Otóż nie. Są kosmetyki, które także leczą. Jednym z nich
jest Nagietkowy olejek do masażu i
pielęgnacji ciała Martina Gebhardt.
O olejku przeczytamy:
„Olejek łagodzi podrażnione, zaczerwienione i szczególnie
wrażliwe partie delikatnej skóry najmłodszych. Odpowiedni do oczyszczania
niemowlęcej pupy, jak również jako olejek do pielęgnacji i delikatnego masażu
całego ciała. Zawiera wyciągi z przesyconych energią słońca kwiatów nagietka.
Jak wszystkie produkty dla dzieci MARTINA GEBHARDT, olejek jest odpowiedni do
skóry alergicznej, atopowej i dotkniętej łuszczycą; zarówno dla dzieci i
niemowląt, jak i dla dorosłych.
Produkty do pielęgnacji skóry – w szczególności dziecięcej i
niemowlęcej – powinny być racjonowane oszczędnie, tak aby wspierać naturalne
funkcje skóry, a nie je zastępować. Kremy i olejki należy nakładać cienką
warstwą i dobrze wmasować. Taki masaż, miejscowo pobudzając krwiobieg, sprzyja
lepszemu przyswajaniu substancji aktywnych.
Skład: olej słonecznikowy°, wyciąg olejowy
z nagietka lekarskiego°.
° składniki pochodzące z upraw kontraktowanych przez Demeter
Moja opinia:
Niech nie dziwi Was, że recenzuję kosmetyk dziecięcy. Do
pielęgnacji skóry malucha sprawdza się idealnie. Tak oceniam po stanie skóry. Kilka kropel
oleju z powodzeniem można zastosować w kąpieli.
Jako, że maluch nie napisze recenzji muszę zrobić to ja. Skupię się
jednak na zastosowaniu tego olejku o dorosłego człowieka czyli u mnie.
Zanim zdradzę jak wykorzystuję ten olej chcę poświęcić kilka
słów nagietkowi. Nagietek jako roślina lecznicza znany był już w świecie
antycznym. Persom i Grekom płatki nagietka służyły jako namiastka szafranu.
Kwiat ten nazywany był sponsa solis czyli narzeczona słońca. Uważano, że
pomarańczowe koszyczki kwiatowe zwracają się ku toczącemu się po firmamencie
złotemu rydwanowi boga słońca Heliosa. Płatki nagietka wczesnym rankiem
rozchylają się, zapowiadając słoneczny dzień. Około 17 –tej zamykają się. Jeśli
z rana nagietek płatków swoich nie rozchyli niewątpliwie będzie padał
deszcz. Z tego powodu roślinę nazywano
deszczowym kwiatem.
Olej z nagietka pozyskiwany jest w procesie maceracji w oleju roślinnym. Do oleju, w tym przypadku, do oleju
słonecznikowego „przechodzi” całe bogactwo aktywnych składników zawartych w
nagietku. Kwiaty nagietka zawierają mieszaninę saponin oraz alkoholi
trójterpenowych (m.in. kalenduliadol)
oraz karotenoidy, flawonoidy i
inne związki działające na organizm przeciwzapalnie, bakteriobójczo i
grzybobójczo oraz rozkurczowo. Wyciągi z
nagietka wchodzą w skład różnych leków.
Stłuczenia, oparzenia i odmrożenia mogą być skutecznie leczone za pomocą
maści nagietkowych. Napar z nagietka zastosowany zewnętrznie często okazuje się
być wybawieniem dla cery tłustej. Do oczyszczania cery tłustej z powodzeniem
można użyć oleju nagietkowego.
Olej nagietkowy może być stosowany przy źle gojących się
ranach. Poprawia ukrwienie skóry. Pobudza przemianę materii w skórze. Stymuluje
powstawanie w niej nowych komórek.
Bardzo dobre rezultaty przynosi stosowanie oleju z nagietka do suchej,
pękającej skóry. Goi poparzenia słoneczne.
Ja dla olejku nagietkowego znalazłam jeszcze jedno
zastosowanie. Czytałam także na temat
wzmacniających właściwości nagietka na naczynia krwionośne i żyły. Stosując profilaktykę przeciw żylakom używam
tego olejku do masażu nóg. Na mnie to działa. Wieczorny masaż nóg jest
wybawieniem po całym dniu.
Olejek jest wielofunkcyjny, dla dzieci i ich mam. Jest on moim kosmetycznym odkryciem
roku 2013. Z przyjemnością zgłosiłam go
do plebiscytu organizowanego przez Lili.
Zasługuje na wyróżnienie. Ja wyróżniam ten kosmetyk za działanie, prosty i naturalny skład oraz piękne opakowanie.
Znacie olejek nagietkowy?